środa, 2 grudnia 2015

3 - Odnajdź mnie


Wyszedł na zewnątrz. Po raz pierwszy odkąd się tam przeprowadził. Jedzenia miał dosyć sporo, spokojnie mógł przespać kolejne kilka dni, lecz on nie mógł usiedzieć na miejscu, zamknięty w czterech ścianach.
Stanął na werandzie trzymając ręce w kieszeniach dresowych spodni. Na głowie miał czapkę z daszkiem, założoną przodem do tyłu, a na nosie ciemne okulary. Ramiona okrył starą kurtką reprezentacyjną z flagą Austrii na piersi, którą nosił jeszcze za czasów startów w zawodach Pucharu Kontynentalnego. Był gotowy, aby wyjść do ludzi.
Szedł spokojnym krokiem ku małemu ryneczkowi. Miasto było skromne, kilka sklepów, restauracja, stacja paliw, dosłownie tyle. Populacja również nie powalała. Ledwie 200 osób żyło w tym kameralnym miasteczku zwanym Undredal, położonym na fiordach Norwegii.
Pomimo ubogiej liczby ludności i małym zaopatrzeniu jeśli chodzi o sklepy i miejsca rozrywki, wioska charakteryzowała się cudowną fauną i florą. Niedaleko domu Michaela znajdował się mały port, gdzie można było przyjść, usiąść i po prostu popatrzeć na malownicze krajobrazy.
Zaraz po przyjeździe, czyli jakieś dwa tygodnie wcześniej, Michael postanowił się rozglądnąć. Jednak nie skończyło się to szczęśliwie. Zapadał zmrok a on zgubił się w jednym z lasów niedaleko portu. Biorąc pod uwagę jego ówczesny stan, czyli bliski załamania nerwowego, blondyn zraził się do schadzek. Jednak te dwa tygodnie odosobnienia zrobiły swoje. Przez bite 14 dni leżał w łóżku i myślał. Myślał o niej. O jej cudownych czarnych włosach. O jej wielkich zielonych oczach. O jej wyrazistych kościach policzkowych. I o tym, że już jej z nim nie ma.
Wbrew pozorom, taka odsiadka była mu potrzebna. Musiał na chwilę zostawić sławę i karierę w tyle, aby się zregenerować. Dlatego wybrał tak małe miasteczko, wręcz odludzie. Tam nikt go nie znał, nie prosił o autograf, nie wypytywał o przyszłość, która w tamtym momencie była dla niego jedną wielką niewiadomą. Kochał swoich fanów i uwielbiał zdobywać kolejne trofea, ale w tamtym momencie były to ostatnie rzeczy na jakie miał ochotę.
Dotarł do jedynego sklepu jaki znajdował się w Undredal. Chociaż tyle, że jest duży, pomyślał. Wziął wózek i powędrował do pierwszych półek.
Wziął do ręki coś co kształtem przypominało torebkę płatków owsianych, jednak na opakowaniu widniał napis "salt" w języku angielskim, co oznaczało, że mają smak solny.
Blondyn z konsternacją na twarzy poszukał etykiety, jednak zorientował się, że jest tylko w języku norweskim.
Emigracja już do tej pory była dla niego trudna, chociaż miał swoje jedzenie, przedmioty codziennego użytku, jednak i jego zapasy kiedyś musiały się skończyć. Mydło czy szampon norweski mógł znieść, ale jeśli chodzi o jedzenie? Co to, to nie!
- Solone płatki? - powiedział sam do siebie.
- Przepraszam - usłyszał głos mówiący po angielsku za jego plecami - Może w czymś pomóc?
Odwrócił się gwałtownie. Ujrzał blondynkę w sportowych ubraniach trzymającą w ręku koszyk z zakupami. Michael nie był zbyt wielkich rozmiarów jeśli chodzi o wzrost, ale dziewczyna stojąca przed nim była jeszcze niższa! Patrzyła na niego swoimi szarymi oczami i uśmiechała się nieśmiało.
Skoczka zamurowało. Tak dawno nie miał kontaktu z człowiekiem, a co dopiero płci przeciwnej! Zaczął się denerwować i o mało co nie upuścił płatków. Odchrząknął ukrywając zakłopotanie.
- Jeśli potrzebowałbym pomocy, to wezwałbym którąś ze sprzedawczyń, a teraz przepraszam - wybełkotał i prawie biegnąc odszedł do innego działu.
Dziewczyna jedynie zmarszczyła czoło i patrzyła jak Michael potykając się o własne nogi pcha wózek w stronę pieczywa.
- Cudzoziemiec - napomknęła jakaś kobieta.
- Zna go pani? - zagadnęła blondynka.
- Sprowadził się tutaj niedawno z Austrii do domu niedaleko mnie. Podobno sportowiec. Załamał się chłopak i teraz jak mi to powiedziano: "musi odnaleźć siebie". Było tu parę takich z jego rodziny. Prosili mnie, żebym do niego zaglądała od czasu do czasu - mówiła robiąc zatroskaną minę - Przez całe dwa tygodnie nie wychodził z domu. Biedaczyna.
Dziewczyna cały czas obserwowała blondyna. Był dosyć nieporadny. Nie rozumiał norweskiego, a większość z produktów było wyrobem krajowym. Zauważyła jak dziwi się na widok ceny, która dla obcokrajowców mogła wydawać się kosmiczna a dla mieszkańców była zupełnie normalna.
- Nie wie pani co mu się stało?
- Nic mi nie powiedziano, ale skoro sportowiec, to pewnie nie poradził sobie z presją, czy coś takiego. Nawet nie wiem co trenuje.
- Wcale nie wygląda na sportowca - zamyśliła się szarooka - Jak pani myśli, mogłabym do niego wpaść, może się coś dowiedzieć?
- Oj dziecko, nie zaprzątaj sobie nim głowy. Pobędzie, wydobrzeje i wyjedzie. A potem zapomni - zakończyła rozmowę i odeszła do kasy.
Pomimo prób zniechęcenia ze strony kobiety, Ann, bo tak miała na imię blondynka, zafascynował niebieskooki. Nie mógł być starszy, najwyżej dwadzieścia parę lat. Zaintrygowała ją jego tajemniczość. Pojawił się praktycznie znikąd i skrywał swoją historię. Historię, którą ona musiała za wszelką cenę poznać.

Piątek. Dzień przed konkursem. Polska. Zimna i śnieżna Polska. Tym razem na zawody Michael zabrał nie tylko ciepły koc, ale także najdoskonalszą istotę jaką kiedykolwiek posiadał. Claudię.
Dziewczyna nie mogła znieść więcej opowieści o Polakach, ich zwyczajach i cudownej atmosferze na konkursach. Chciała wreszcie przeżyć to na własnej skórze.
Już kilka miesięcy wcześniej zaplanowała wszystko. Ułożyła kalendarz swoich zawodów tak, aby akurat ten styczniowy weekend mieć wolny. Michael musiał przyznać, że jeśli chodzi o organizację, jego dziewczyna była mistrzynią. Sam by nawet nie pomyślał o tych wszystkich rzeczach, jakie ona zdołała załatwić kilka miesięcy wcześniej.
Z młodszych zawodników trener wziął także Thomasa Dietharta i zaczynającego rywalizację Simona Greiderera, który miał zaledwie 16 lat, podczas gdy reszta kończyła 19.
Siedzieli w czwórkę w jednym z pokoi i zastanawiali się jak spędzić ten wieczór. Dziewczyna z blondynem siedzieli obok siebie na jednym łóżku opierając się o ścianę. Thomas usadowił się na fotelu a Simon bez oporów położył się na podłodze.
- Dlaczego nie uprzedziliście mnie, że jest tutaj tak cholernie zimno?! - zapytała Claudia z udawanym wyrzutem. 
- Właściwie to uprzedzaliśmy - odparował Diethart.
- Och, zamknij się - naskoczyła na niego. 
Podczas tych 6 miesięcy związku Michael nauczył się jednej rzeczy o charakterze swojej dziewczyny. Miała duży temperament. Początkowo stwarza pozory grzecznej i ułożonej dziewczyny, ale kiedy się już otworzy, okazuje się, że wcale nie jest aniołkiem. Jeśli chodzi o to, była całkowitym przeciwieństwem blondyna, ale jemu wcale to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Claudia umiała walczyć o swoje i dała sobą pomiatać. Imponowało mu to.
- Wiem co pomogłoby nam się ogrzać - zagadał Simon.
Cała trójka popatrzyła na niego z odrazą. Wszyscy pomyśleli o jednym, gdyż mieli trochę więcej lat i w końcu w ich towarzystwie znajdowała się jedna dziewczyna. Chłopak zmarszczył brwi.
- Nie o to mi chodzi, zboczuchy.
- Szkoda - powiedział zrezygnowany szturchając Claudię.
- Thomas, jesteś obleśny - stwierdziła, jednak w głębi skarciła się za to, że w pierwszej sekundzie pomyślała dokładnie o tym samym co Austriak.
- Miałem na myśli procenty. Dużo procentów.
- Podoba mi się ten chłopak! - zawołał z zadowoleniem Diethart i klasnął dłońmi.
- Pragnę wam przypomnieć, że jutro mamy konkurs - zaczął Michael obejmując Claudię w pasie - Ja już mam swojego misia do przytulania kiedy mi zimno. Wam też radzę znaleźć - cmoknął dziewczynę w szyję.
- Pierdolenie o Szopenie - podsumował Thomas - Idziemy po wódkę.
- W sumie to nie taki zły pomysł... - stwierdziła Claudia.
- Widzę, że mamy ochotniczkę na wyprawę do sklepu. No to idziemy we dwójkę. Ubieraj się.
Michaelowi nie spodobał się ten pomysł, wręcz poczuł ukłucie zazdrości. Nie mógł pozwolić, aby ta napalona świnka poszła z jego dziewczyną do sklepu. W nocy. Kiedy jest ciemno. I pusto.
- Dobra, ja z tobą pójdę - blondyn zerwał się na nogi i zaczął ubierać kurtkę. Dziewczyna zrobiła to samo i wyszli z hotelu.
Powietrze było mroźne i dookoła leżał puchowy śnieg. Do najbliższego sklepu było parę minut drogi. Michael wziął rękę Claudii i schował ją do swojej kieszeni. Dziewczyna uśmiechnęła się i przywarła ramieniem do jego ciałem. Nie spieszyli się. Nawet fakt, że temperatura powietrza wynosiła nie więcej niż -15 stopni im nie przeszkadzał. Szli i delektowali się swoją obecnością oraz ciszą panującą w Zakopanem. Od czasu do czasu przejechało pojedynczy samochód, ale oni nawet nie zwrócili na niego uwagi, pogrążeni w rozmyślaniach.
Doszli do supermarketu. Nagle Claudię dopadł pewien pomysł...
- Umiesz jakieś słowa po polsku? - zapytała Michaela.
- Tylko te nieocenzurowane - zachichotał. 
Weszli do sklepu i skierowali się ku alkoholom. Okazało się, że aby zakupić trunek, trzeba najpierw poprosić sprzedawcę, aby podał. 
- Ja się tym zajmę - zapewniła i podeszła do kasy - Zień dobri, wódke - powiedziała łamiąc sobie przy tym język.
- Słucham? - zapytał ekspedienta.
Michael stał obok i udawał, że zastanawia się nad wyborem chipsów. W rzeczywistości próbował powstrzymać zbliżającą się falę napadu śmiechu. Claudia mówiąca po polsku to najśmieszniejsza Claudia, jaką kiedykolwiek udało mu się zobaczyć.
- Chce wódke - powtórzyła.
- A słowo "proszę" panna zna? - zapytał. Mężczyzna był w wieku około 40 lat i widocznie nie miał nastroju do żartów.
- Nie - odpowiedziała, chociaż nie miała pojęcia o co pyta ją mężczyzna - Wódke.
Michael widział, że sprzedawca powoli traci cierpliwość, jednak miał wrażenie, że Claudia tego nie zauważyła i dalej brnęła w swoją nieudolną polszczyznę.
- Dowód proszę - powiedział stanowczo - Albo zawołam policję.
- Polizei? - zapytała dziewczyna i nagle zdała sobie sprawę, że jej żart nie został dobrze odebrany przez mężczyznę.
Michael musiał zareagować.
- Musimy już iść, przepraszam - powiedział po angielsku i szybko wyprowadził oszołomioną brunetkę.
Znajdowali się na zewnątrz, stanęli naprzeciwko siebie, mieli grobowo poważne miny. Patrzyli się na siebie przez chwilę przerażeni, aby następnie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, wręcz rykiem!
- Gdybyś tylko siebie słyszała... - powiedział w końcu Michael obejmując dziewczynę z boku w talii i przysuwając ją do siebie - Wyglądałaś przesłodko powtarzając tak niewinnie "wódka".
Zielonooka wtuliła głowę w tors blondyna. Zaczął prószyć puchowy śnieg. Kierowali się ku hotelowi, szli spacerem. Nigdzie im się nie spieszyło. Przez całą drogę mieli namalowany uśmiech na ustach i powtarzali zdania, które znają po polsku. Na chwilę zapomnieli gdzie są i po co przyjechali. Byli po prostu parą zakochanych, którzy spacerowali ulicami Zakopanego, wtuleni w siebie, cieszący się swoim towarzystwem. Choć raz mogli poczuć się normalnie, jak chłopak i dziewczyna, którzy nie są idealni, ale dla których obecność drugiego jest czymś najważniejszym na świecie, a nie jak para sportowców, którym nie pozwala się na uczucia w rywalizacji i którzy zostali zaprogramowani, aby wygrywać.



Jestem tutaj. Zupełnie sam. Bez nikogo. Nawet w najgorszych snach nie spodziewałem się, że samotność może być moim największym utrapieniem. Jestem bez ciebie.
Nie potrafię niczego dobrze zrobić. Do nikogo się odezwać. Czuję się jak wyrzutek. Jestem nietutejszy, widzę, jak inni mnie postrzegają. Jak intruza.
Emigracja była dla mnie czymś normalnym do tej pory. Wyjeżdżasz, zaczynasz nowe życie, czasem wracasz. Teraz wiem, że byłem w błędzie. To wszystko nie jest tak proste jakby się wydawało. Jest trudne. Bo nie ma tutaj ciebie.
Spróbuję tutaj kogoś znaleźć. Kogoś z kim mógłbym porozmawiać i kto nie wiedziałby kim naprawdę jestem. To wydaje się niemożliwe, jednak mam nadzieję, że ktoś mnie odnajdzie. Że ty mnie odnajdziesz.

Twój Michael



_______________________________

Nie wiem co powiedzieć. Od sierpnia od czasu do czasu wchodziłam na tego bloga i byłam przygotowana na krytykę, bardzo ostrą krytykę. Jednak Wy zamiast tego cały czas chwalicie moją twórczość chociaż odstępy między kolejnymi rozdziałami są niczym zbrodnia. Nie mam słów, żeby wyrazić to jak bardzo jestem Wam wdzięczna ♥ 
Rozdział napisałam kilka tygodni temu, ale miałam jakąś wewnętrzną blokadę co do publikacji. Bałam się, że mało Was tutaj zostanie, ponieważ ostatnio mało co czytam, komentuję. Jednak zdecydowałam się dla tych czytelniczek, które będą zawsze. 
Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie i odczucia. Nie chcę wyznaczać daty kolejnego rozdziału. W święta postaram się znaleźć czas.
Zostawiajcie linki w spamie, kiedy tylko znajduję wolną chwilę, nadrabiam ile mogę.
Jesteście wspaniałe ♥

Pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. wprowadzasz mnie w o wiele większe wahania nastroju niż ja sama, naprawdę.
    najpierw prawie płakałam, bo załamanie Michaela odbija się też we mnie (ah, za bardzo się wczuwam), potem kwiczałam ze śmiechu, będąc wraz z nimi w Zakopanem i mając bekę dnia z Claudii i jej polskiego. NO I TEN TEKST "Pierdolenie o Szopenie. Idziemy po wódkę." CHYBA GO ZAPISZĘ, JEZU XDDDDD no a potem znów płakałam, czytając liścik do Claudii...
    czekam na kolejny i zawsze będę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłaby krytyka, gdyby to co piszesz było do niczego, albo wymagało poprawek. Jak dla mnie jest to tak dobra historia, na poziomie, a każdy rozdział czyta się jednym tchem... Nie mam zastrzeżeń i właśnie mogę tylko chwalić.
    Rzadko ostatnimi czasy komentuję, a jak już są to krótkie notki, ale cóż. Czas goni. Ale najważniejsze, że czytam. I sądzę, że będę nadal czytać twoje opowiadanie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... Jakie to piękne. ♥
    Wszystko..
    A ten list na końcu? Kwintesencja. ♥
    Ale od początku..
    Tak bardzo żal mi Michaela. Tak bardzo mu współczuję. Kiedy czytam tę historię widzę człowieka, który zbudowany jest z puzzli. Z puzzli bólu, goryczy, smutku i cierpienia...
    Ale nastąpił przełom. Michael odważył się wyjść na światło dzienne. Wynurzył nos z czterech ścian i wyszedł do ludzi. Jak się okazało, nie powalał sowim urokiem osobistym.
    Troszkę nie spodobało mi się jego zachowanie względem Ann. Mógł być delikatniejszy. Ale czy można oczekiwać delikatność od człowieka, który boryka się z tak wielkim problemem, iż jest u kresu wytrzymałości? Chyba nie do końca...
    Nowa postać bardzo mi się podoba... Zaintrygowana postacią Michaela, intryguje także mnie. :) Jestem ciekawa, czy posłucha kobiety i da sobie z nim spokój, czy też będzie zupełnie na odwrót. ;) I co najważniejsze, czy on złagodnieje w stosunku do niej. :)
    A to wspomnienie? Jejku, piękne. ♥
    "Wódka". :'D No, wszystko pięknie, ale ten pan ekspedient bardzo mnie zdenerwował. Niestety ukazałaś tutaj realia i fakt, że niektórzy sprzedawcy są naprawdę beznadziejni, egoistyczni i totalnie nieempatyczni. -.-
    Czekam na kolejny, nawet jeśli miałabym czekać rok. :*
    Całuję i mam nadzieję, że do rychłego "zobaczenia". ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Długo kazałaś nam czekać na kolejne cudeńko, ale opłacało, bo rozdział jest genialny w każdym calu!
    Nie wiem, jak ty to robisz, ale nie mogłam się oderwać od monitora :)
    Strasznie żal mi naszego Michaela. Ten list na końcu... piękny, taki prawdziwy. W jego życiu, można powiedzieć, nastąpił ważny przełom, zdecydował się jednak odważyć i coś zmienić. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie. Co jak co, ale potrafisz cholernie intrygować ^^
    Dużo weny kochana i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Zjawiłam się tu dopiero pod poprzednim rozdziałem, ale oczarowałaś mnie tą historią tak bardzo, że z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego. I kochana, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby się na Ciebie złościć i zostawiać komentarze pełne krytyki. Owszem, jest mi smutno, bo chciałabym poznać dalszy ciąg już teraz, ale doskonale wiem, że z pisania na siłę ciężko jest czerpać przyjemność, a przecież to jest najważniejsze.
    Ale skupmy się na rozdziale. Po prostu serce mi się kraja, gdy widzę takiego Michaela. Opisujesz go w tak realistyczny sposób, że ciężko nie mieć łez w oczach w trakcie czytania. To samo tyczy się tych retrospekcji. Świetnie pokazują, jak bardzo Michi kochał Claudię i w pełni uzasadniają jego ból. Może Ann pomoże mu znaleźć ukojenie? Może to właśnie w niej odnajdzie ukochaną, która od niego odeszła? Wydaje mi się, że to odpowiednia dla niego osoba w obecnej chwili. Jest wyrozumiała i ma dużo cierpliwości, bo przecież kiedy on tak opryskliwie odrzucił jej pomoc, ona nie zdenerwowała się, tylko zaczęła zastanawiać nad przyczynami jego zachowania.
    Wiedz, że tu jestem i będę bez względu na wszystko, bo zakochałam się w tej historii na amen. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. I Jak Cię tutaj ganić, jak Ty taka utalentowana jesteś? Mnie trzeba pogonić z kijem, bo nie dawałam znaku życia na Twoich blogach zdecydowanie za długo.

    Rozdział = cudo, dzieło sztuki, coś co chcemy wkładać do ramki i wracać do tego codziennie rano, aby namalować uśmiech. Gdy czytam Twoje opowiadania to nie wątpię w to, że w Polsce są utalentowani pisarze, którzy mają pojęcie o tym, co robią :)
    Michi to mi chyba opowiada tę historię, przynajmniej w moim odczuciu, bo aż mi się zimno zrobiło. Nie wiem, co bym zrobiła na jego miejscu. I zaciekawiła mnie postac tej blondynki.. coś mi się wydaje, że będzie się działo.

    Informuj mnie dalej, będę z chęcą czytała. Jeszcze raz przepraszam, za ten poślizg.

    Pozdrawiam, luuvmysahineq x

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń :*

    Przepraszam, że dopiero teraz się pojawiam, ale nie miałam wcześniej czasu... :/

    Coś mi się zdaje, że Michaela i Ann coś połączy... :) Pytanie tylko, co ^^.

    Czekam na następny rozdział :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie i z całego mojego serca zapraszam cie na moje opowiadanie ! Wracam do pisania po... No cóż... Bardzo długiej nieobecności 😅
    Mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad !
    Pozdrowionka ~❤~
    still-you-love-me.blogspot.com/2016/06/6-suprajs-suprajs-moges-mnie-chociaz.html?m=1

    OdpowiedzUsuń