piątek, 12 maja 2017

5 - Żałuję

- Jestem jebanym dupkiem - powtórzył szósty raz z kolei.
Zwykle nie przeklinał, ale sytuacja, w której się znajdował nie była zwykła. Siedział na fotelu, łokcie opierał o uda a dłońmi masował skronie. Jeszcze raz, sekunda po sekundzie analizował zdarzenia sprzed godziny.
Blondynka, nieznajoma, pomoc, niezręczność, chamstwo - powtarzał tą sekwencję jak mantra. Mimowolnie co jakiś czas dodawał do tej grupki przymiotnik "ładna", ale gdy już łapał się na tym, momentalnie odrzucał tą myśl.
Za każdym razem gdy podsumowywał sytuację, wniosek był jeden - zachował się jak niekulturalny prostak.
Biorąc pod uwagę jego ówczesny stan - początkowa depresja i bliskie załamanie nerwowe, było wręcz niemożliwym, aby wydarzyło się to, co nastąpiło potem.
Blondyn po setnym razie odtworzenia sytuacji zerwał się z fotela, chwycił starą kurtkę, niestarannie założył buty i trzaskając drzwiami opuścił drewniany domek. Nawet nie wiedział gdzie chciał iść. Po prostu opuścił swoją posesję i skierował się tam, gdzie niosły go nogi. Serce biło mu niemiłosiernie szybko a oddech stawał się nerwowy.
- Pojebało cię do reszty - ciągle powtarzał w duchu.
Zapadał już zmrok. W odległości kilkuset metrów nie znajdował się żaden dom. Po obydwóch stronach ulicy, jeśli tak można było nazwać betonową drogę pełną kolein, znajdowały się pola i pastwiska. W oddali rozpościerał się długi i ciemny las. Chłopak w końcu dotarł do sklepu, w którym był kilka godzin wcześniej. Ze świstem otworzył drzwi, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich kupujących oraz sprzedawczyni.
Stał w bezruchu przez kilka sekund a następnie rozejrzał się po sklepie. Nigdzie nie widział blondynki. Stwierdził, że skoro znajduje się w tak małym miasteczku to na pewno ktoś ją zna. Kiedy ludzie przestali się na niego gapić i wrócili do poprzednich czynności, spokojnie podszedł do kasy i zagadnął po angielsku:
- Przepraszam - zaczął - Zna pani może blondynkę, niedużego wzrostu, była tutaj dzisiaj - plątał się.
Widok zmieszanej twarzy kasjerki był bezcenny. Była to pani w średnim wieku i patrzyła na Michaela jak na szaleńca, który spadł z nieba. Nie zrozumiała nic a nic z tego co powiedział, ponieważ nie znała języka angielskiego. Po kilkunastu sekundach przeniosła zmieszany wzrok na klientów czekających w kolejce, którzy wyglądali podobnie.
Michael był na skraju. Nie dość, że zrobił z siebie pośmiewisko, to wyszedł na szaleńca. Łzy zaczęły mu napływać do oczu. Miał ochotę schować się w kącie swojego drewnianego domku i obejmując kolana przewegetować resztę wieczoru rozmyślając nad sensem swojego życia i wspominając wszystkie wspaniałe chwile sprzed paru miesięcy.
Niezręczną i nerwową ciszę przerwała mała dziewczynka, na oko miała 10 lat. Podeszła do Michaela i powiedziała:
- Moja siostra ma blond włosy.
Chłopak spojrzał na nią. Miała jej oczy. To musiała być jej rodzina. Bez wahania spytał:
- Zaprowadzisz mnie do niej?
W odpowiedzi włożyła swoją małą i kruchą rączkę w potężną i styraną dłoń Michaela. Wyszli ze sklepu.

Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ona ciągle ich obserwuje. Patrzy, myśli, analizuje. Prawie jak zadanie z matematyki, tylko, że w prawdziwym życiu. 
Michael siedział siedział na krzesełku przy barze i rozmawiał z dziewczyną, która zaproponowała mu drinka. W ten dzień razem z chłopakami z kadry postanowili się wyrwać i wyjść na imprezę. Nie spodziewali się, że żeńska część drużyny pomyśli podobnie. 
Claudia nie miała tego wieczoru ochoty na imprezowanie jednak gdy dowiedziała się, że blondyn o nazwisku Hayboeck również się wybiera, bez zastanowienia wbiła się w sukienkę, podmalowała oczy i dołączyła do dziewczyn. Widok, który ją spotkał w klubie podciął jej skrzydła. Michael siedział przy barze i podrywał jakąś dziewczynę. Co prawda nie miała prawa być o niego zazdrosna, nie byli wtedy jeszcze razem, nawet nie byli przyjaciółmi. Jednak ten widok ją ruszył i całkowicie zepsuł jej humor.
Jego z kolei w ogóle nie cieszyło towarzystwo dziewczyny, która do niego zagadała. Co jakiś czas kątem oka zerkał na Claudię i widział smutek na jej twarzy. Chciał podejść i z nią porozmawiać, ale nie chciał tak po prostu spławić jego towarzyszki. Był w końcu trochę większym dżentelmenem niż jego koledzy z drużyny. W końcu wymyślił wymówkę.
- Przepraszam, trochę źle się czuję - przerwał jej w połowie fascynującej opowieści o jakiejś fałszywej koleżance - Chyba pójdę już do domu... Ale bardzo miło mi było cię poznać! - rzucił na odchodnym nie pozwalając jej odpowiedzieć na to. "Dzięki Bogu nie zdążyła mnie poprosić o numer" pomyślał.
A skoro o telefonie mowa, wyjął urządzenie ze swojej kieszeni i zaczął pisać SMS.
Do: Claudia
Wyjdź na zewnątrz, proszę
Widział, że dziewczyna wyświetliła w dosłownie drugiej sekundzie od wysłania, lecz nie odpisała mu. Michael zmarszczył brwi. Przez chwilę zastanawiał się czy nie lepiej byłoby wrócić do środka, ale zrezygnował z tego pomysłu. Poczekał jeszcze chwilę a potem zaczął się kierować do hotelu.
- Michael - usłyszał za swoimi plecami - Poczekaj...
Odwrócił się. Czarnowłosa. O bladej cerze. W obcisłej czarnej sukience. Z czerwonymi ustami. 
- Jeju - wykrzesał z siebie.
Nareszcie na jej twarzy tego wieczoru zagościł uśmiech. Jasne policzki przybrały różowego koloru a ona zmieszana spuściła wzrok zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Coś się stało? - spytał podchodząc bliżej.
Popatrzyła na niego. Najpierw na jego sylwetkę a potem jego niebieskie oczy.  On też wyglądał dobrze. Beżowe zwężane spodnie i biała koszula z rękawami trzy-czwarte... Był całkowitym przeciwieństwem jego kolegów z kadry, którzy przyszli do klubu w dżinsach i dresie.
W tym momencie cała złość na Michaela z niej uszła. Smutek odszedł gdzieś w dal a zazdrość ustąpiła miejsca uczuciu bezpieczeństwa. Była tak bardzo w nim zakochana, lecz starała się tego nie okazywać. Chodzili razem do klasy a oprócz tego często jeździli razem na zgrupowania. To on podbiegł do niej gdy się przewróciła. Tak się poznali. Tak się zakochali. Szkoda, że zakończenie nie było tak czarujące.



Tyle razy Cię nieświadomie raniłem. Byłem i jestem idiotą, bo nawet nie wpadłem na to, że to ja byłem przyczyną Twojego złego humoru. Pewnie już nie będę miał okazji Cię przeprosić i to mi bardzo ciąży na sercu. Chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, że dawałem Ci powody do płaczu. Tak cholernie żałuję...

Twój Michael

piątek, 31 marca 2017

4 - Poznaj mnie na nowo

Była godzina 19, lecz w miasteczku nie zapadł jeszcze zmrok. Uroki Norwegii. Ann postanowiła przyjrzeć się sprawie tajemniczej historii blondyna spotkanego w sklepie kilka godzin wcześniej. Dowiedziała się gdzie dokładnie mieszka. Postanowiła iść do niego z pretekstem prośby o pomoc z zepsutym kranem. Robota dla prawdziwego mężczyzny! Przy okazji chciała spytać czy na pewno niczego nie potrzebuje, była nawet gotowa zaoferować mu pomoc w ogarnianiu języka norweskiego. Chciała za wszelką cenę dowiedzieć się co skrywa.
Znajomi zawsze jej powtarzali, że ma gadane i że nie można jej się oprzeć. Dlatego pewna siebie stanęła na drewnianej werandzie jego domu. Podniosła rękę, aby zapukać do drzwi. W tym momencie jej serce zaczęło bić szybciej i wyczuła lekki stres spowodowany zaistniałą sytuacją.
"Jeśli okaże się dziwakiem to dam sobie spokój" pomyślała i zastukała w pomalowane na czarno drewno.
Przez około minutę nie usłyszała żadnego ożywienia wewnątrz, więc zapukała ponownie. Wciągu dosłownie sekundy drzwi się otworzyły a ona z przerażenia aż podskoczyła.
- Tak? - odezwał się blondyn.
- Cześć, jestem Ann - odparła podając rękę. Ten w odpowiedzi potrząsnął ją lekko nie spuszczając z niej wzroku. Jego twarz wyrażała zdziwienie zaistniałą sytuacją i lekkie zmieszanie - Widziałam cię dzisiaj w sklepie - dodała po chwili.
-I...?
Miała wrażenie, że zamiast zjednywać sobie sympatię blondyna, zniechęca go do siebie.
- Pomyślałam, że może potrzebna ci pomoc, na przykład przy nauce języka - powiedziała przeklinając się w duchu. Nie taki był plan!
Michael miał wrażenie, że sytuacja z minuty na minutę robi się coraz bardziej niewygodna i abstrakcyjna. Nie dość, że dziewczyna przeszkadza mu w wyciszaniu się, to jeszcze próbuje się wtrącać w jego życie.
Zrobił zniesmaczoną minę i oschle powiedział:
- Gdybym potrzebował pomocy to wynająłbym korepetytora. A teraz wybacz, mam lepsze rzeczy do roboty.
Nie pozwolił jej nic odpowiedzieć na to. Po prostu zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Michael Hayboeck nigdy nie pozwolił sobie na nieuprzejmość, tym bardziej w stronę kobiety! Lecz to nie był ten sam Michael Hayboeck jak do tej pory. Michael Hayboeck, który zamieszkiwał małą mieścinę w Norwegii był przepełniony bólem, pogrążony w depresji i odizolowany od ludzi. Ten Michael Hayboeck nie potrafił już normalnie funkcjonować. Nie po tym czego doświadczył.

Był listopad. Pierwsze śniegi zdążyły już spaść na górzyste tereny Innsbrucka. Młodzi sportowcy przygotowywali się tam na wyjazd na Mistrzostwa Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym. Wśród nich znalazł się 16-letni wówczas skoczek Michael Hayboeck oraz jego rówieśniczka, biegaczka Claudia Hirsch. Akurat trwał trening na stoku do biegów narciarskich. Michael, wraz z kolegami postanowili przyjść trochę wcześniej niż zaplanowano ich skoki i popatrzeć na trenujące dziewczyny. Michael był nowy w kadrze juniorów, dlatego nie znał nikogo prócz Thomasa Dietharta, z którym się starał trzymać. 
- To chyba nie najlepszy moment na podryw - zauważył Diethart.
- Dlaczego? - spytał Michael.
Thomas westchnął. 
- Są spocone i zdyszane. Zresztą, pewnie nawet nas nie zauważyły.
Michael w duchu przyznał mu rację. Nawet nie można było dokładnie przyjrzeć się twarzom dziewczyn, ponieważ zakryte były przez opaski i gogle. Stanęli przy mecie przyglądając się biegnącym w ich stronę młodym dziewczynom.
- Delektuj się tą chwilą, bo nigdy więcej nie zobaczysz tyle lasek goniących się, aby być jak najszybciej przy tobie - skwitował Thomas na co grupka chłopaków odpowiedziała śmiechem.
Jedną z dziewczyn, która była wyraźnie przed resztą była niska brunetka. To był tylko trening, jednak na jej twarzy można było dostrzec pasję i determinację. Wyrobiła sobie taką przewagę, że nie mogła nie dobiec pierwsza. Z ulgą przekroczyła linię mety i padła na udeptany śnieg. 
Bezsprzecznie zwróciła na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych tam skoczków, ale tylko jeden z nich był na tyle odważny, aby podejść do niej i pomóc jej wstać. Tym skoczkiem był Michael.
- Wszystko w porządku? - spytał podając jej rękę.
- Tak, dziękuję - odparła dysząc. Podpierając się o rękę blondyna, wstała.
- Świetnie się spisałaś - dodał.
Wydawał się pewnym siebie w tym co robił, jednak w środku serce łomotało mu niemiłosiernie. To, że podbiegł do niej było impulsem, którego nie mógł w żaden sposób wytłumaczyć. Widział dziewczynę po raz pierwszy w życiu, nie wiedział nawet jak miała na imię. Jednak w tamtym momencie doświadczył przysłowiowej "miłości od pierwszego wejrzenia". Przynajmniej tak mu się wydawało...

Pamiętasz ten moment kiedy się poznaliśmy? Na stoku w Innsbrucku? Nigdy Ci tego nie powiedziałem, ale tak naprawdę to nie był pierwszy raz gdy Cię zobaczyłem. Widziałem Cię kilka miesięcy wcześniej na stołówce podczas jednego ze zgrupowań, jednak nie miałem szansy poznać Twojego imienia. Los chciał, że wkrótce trafiliśmy na siebie znów a ja zachowałem się, jakbym nagle dostał skrzydeł od Boga.
Nigdy nie będziemy już razem trenować. Nigdy nie będziemy razem jeździć na zgrupowania. Nigdy nie będziemy się wspierać swoją obecnością na zawodach. 

Kochana, ja nie mogę Cię już wspierać, ale Ty mnie możesz. I wierzę, że to robisz. Czuję Twą obecność, jednak nie potrafię się podnieść. Proszę spraw, aby znów miał wrażenie, że dostaję skrzydła od Boga. Żebym chociaż miał takie wrażenie...
Twój Michael

________________________

Ja to tylko tu zostawię...