Znajomi zawsze jej powtarzali, że ma gadane i że nie można jej się oprzeć. Dlatego pewna siebie stanęła na drewnianej werandzie jego domu. Podniosła rękę, aby zapukać do drzwi. W tym momencie jej serce zaczęło bić szybciej i wyczuła lekki stres spowodowany zaistniałą sytuacją.
"Jeśli okaże się dziwakiem to dam sobie spokój" pomyślała i zastukała w pomalowane na czarno drewno.
Przez około minutę nie usłyszała żadnego ożywienia wewnątrz, więc zapukała ponownie. Wciągu dosłownie sekundy drzwi się otworzyły a ona z przerażenia aż podskoczyła.
- Tak? - odezwał się blondyn.
- Cześć, jestem Ann - odparła podając rękę. Ten w odpowiedzi potrząsnął ją lekko nie spuszczając z niej wzroku. Jego twarz wyrażała zdziwienie zaistniałą sytuacją i lekkie zmieszanie - Widziałam cię dzisiaj w sklepie - dodała po chwili.
-I...?
Miała wrażenie, że zamiast zjednywać sobie sympatię blondyna, zniechęca go do siebie.
- Pomyślałam, że może potrzebna ci pomoc, na przykład przy nauce języka - powiedziała przeklinając się w duchu. Nie taki był plan!
Michael miał wrażenie, że sytuacja z minuty na minutę robi się coraz bardziej niewygodna i abstrakcyjna. Nie dość, że dziewczyna przeszkadza mu w wyciszaniu się, to jeszcze próbuje się wtrącać w jego życie.
Zrobił zniesmaczoną minę i oschle powiedział:
- Gdybym potrzebował pomocy to wynająłbym korepetytora. A teraz wybacz, mam lepsze rzeczy do roboty.
Nie pozwolił jej nic odpowiedzieć na to. Po prostu zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Michael Hayboeck nigdy nie pozwolił sobie na nieuprzejmość, tym bardziej w stronę kobiety! Lecz to nie był ten sam Michael Hayboeck jak do tej pory. Michael Hayboeck, który zamieszkiwał małą mieścinę w Norwegii był przepełniony bólem, pogrążony w depresji i odizolowany od ludzi. Ten Michael Hayboeck nie potrafił już normalnie funkcjonować. Nie po tym czego doświadczył.
Był listopad. Pierwsze śniegi zdążyły już spaść na górzyste tereny Innsbrucka. Młodzi sportowcy przygotowywali się tam na wyjazd na Mistrzostwa Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym. Wśród nich znalazł się 16-letni wówczas skoczek Michael Hayboeck oraz jego rówieśniczka, biegaczka Claudia Hirsch. Akurat trwał trening na stoku do biegów narciarskich. Michael, wraz z kolegami postanowili przyjść trochę wcześniej niż zaplanowano ich skoki i popatrzeć na trenujące dziewczyny. Michael był nowy w kadrze juniorów, dlatego nie znał nikogo prócz Thomasa Dietharta, z którym się starał trzymać.
- To chyba nie najlepszy moment na podryw - zauważył Diethart.
- Dlaczego? - spytał Michael.
Thomas westchnął.
- Są spocone i zdyszane. Zresztą, pewnie nawet nas nie zauważyły.
Michael w duchu przyznał mu rację. Nawet nie można było dokładnie przyjrzeć się twarzom dziewczyn, ponieważ zakryte były przez opaski i gogle. Stanęli przy mecie przyglądając się biegnącym w ich stronę młodym dziewczynom.
- Delektuj się tą chwilą, bo nigdy więcej nie zobaczysz tyle lasek goniących się, aby być jak najszybciej przy tobie - skwitował Thomas na co grupka chłopaków odpowiedziała śmiechem.
Jedną z dziewczyn, która była wyraźnie przed resztą była niska brunetka. To był tylko trening, jednak na jej twarzy można było dostrzec pasję i determinację. Wyrobiła sobie taką przewagę, że nie mogła nie dobiec pierwsza. Z ulgą przekroczyła linię mety i padła na udeptany śnieg.
Bezsprzecznie zwróciła na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych tam skoczków, ale tylko jeden z nich był na tyle odważny, aby podejść do niej i pomóc jej wstać. Tym skoczkiem był Michael.
- Wszystko w porządku? - spytał podając jej rękę.
- Tak, dziękuję - odparła dysząc. Podpierając się o rękę blondyna, wstała.
- Świetnie się spisałaś - dodał.
Wydawał się pewnym siebie w tym co robił, jednak w środku serce łomotało mu niemiłosiernie. To, że podbiegł do niej było impulsem, którego nie mógł w żaden sposób wytłumaczyć. Widział dziewczynę po raz pierwszy w życiu, nie wiedział nawet jak miała na imię. Jednak w tamtym momencie doświadczył przysłowiowej "miłości od pierwszego wejrzenia". Przynajmniej tak mu się wydawało...
Pamiętasz ten moment kiedy się poznaliśmy? Na stoku w Innsbrucku? Nigdy Ci tego nie powiedziałem, ale tak naprawdę to nie był pierwszy raz gdy Cię zobaczyłem. Widziałem Cię kilka miesięcy wcześniej na stołówce podczas jednego ze zgrupowań, jednak nie miałem szansy poznać Twojego imienia. Los chciał, że wkrótce trafiliśmy na siebie znów a ja zachowałem się, jakbym nagle dostał skrzydeł od Boga.
Nigdy nie będziemy już razem trenować. Nigdy nie będziemy razem jeździć na zgrupowania. Nigdy nie będziemy się wspierać swoją obecnością na zawodach.
Kochana, ja nie mogę Cię już wspierać, ale Ty mnie możesz. I wierzę, że to robisz. Czuję Twą obecność, jednak nie potrafię się podnieść. Proszę spraw, aby znów miał wrażenie, że dostaję skrzydła od Boga. Żebym chociaż miał takie wrażenie...
Twój Michael
________________________
Ja to tylko tu zostawię...